15-21 maja 2023
nasze bohaterki i bohaterowie
Historia Marceliny
Czym zajmujesz się w kontekście edukacji antydyskryminacyjnej? Z jakimi osobami/grupami współpracujesz?
Dopiero zaczynam pracę w tym obszarze. Jestem uczestniczką kursu z zakresu edukacji dyskryminacyjnej, organizowanego przez TEA. Docelowo chcę działać lokalnie, w Krakowie, z innymi osobami zainteresowanymi umacnianiem antydyskryminacyjnych postaw obywatelskich, bezprzemocową partycypacją społeczną i akceptacją różnorodności.
Ponadto moim marzeniem jest, aby w przyszłości „przemycać” edukację antydyskryminacyjną do instytucji kultury, tak obecnych w Krakowie. Chcę działać na rzecz widoczności osób z mniejszości seksualnych, osób kobiecych, a także realizować projekty dostępne dla osób z niepełnosprawnościami i osób wykluczonych z życia kulturalnego ze względu na zasobność ich portfela. Właściwie na tej ostatniej przesłance dyskryminacji – statusie społeczno-ekonomicznym – zależy mi najbardziej.
Chciałabym przyczynić się do wniesienia perspektywy mniejszościowej do zdominowanych przestrzeni kulturalnych na dwóch poziomach. Pierwszy z nich to metapoziom, obejmujący omawianie i przepracowywanie tej tematyki w gronie osób decyzyjnych i pracujących w instytucjach kultury, np. poprzez udział w warsztatach antydyskryminacyjnych czy międzykulturowych. Drugi poziom to wdrażanie rozwiązań w praktyce – wprowadzanie konkretnych ścieżek zapobiegania dyskryminacji w instytucjach kultury, np. teatrach, uczelniach artystycznych czy muzeach.
Powiązane z tą historią
Dużo się mówi ostatnio o zmianach społecznych zachodzących w przestrzeni kultury. Jesteśmy już kilka lat nagłośnieniu akcji #metoo, choć jednocześnie wciąż i wciąż słyszymy o kolejnych przypadkach przemocy, molestowania czy mobbingu, m.in. na planach filmowych czy w zespołach teatralnych. Z drugiej strony często dostrzec można pewne skostnienie w tej dziedzinie życia, zwłaszcza w Krakowie, który szczyci się swoimi tradycjami. Uważasz, że krakowskie instytucje kultury są już naprawdę gotowe na edukację antydyskryminacyjną?
Myślę, że w krakowskim środowisku kulturalnym można zauważyć otwartość i gotowość przede wszystkim na dyskursy polityki tożsamościowej – mamy wydawnictwo Karakter, które w swoich publikacjach nieprzerwanie oddaje głos autorom i autorkom należącym do grup o mniejszych przywilejach. Mamy teatry, takie jak Łaźnia Nowa, Teatr Stary, Teatr im. Juliusza Słowackiego czy Teatr Nowy Proxima, które również nie boją się obcowania z feminizmem, tematyką queerową czy komunikacją międzykulturową i etnocentryzmem. Możemy wziąć udział w wystawach krakowskich muzeów, których osoby często podejmują się tych samych kwestii, nie brakuje nam też aktywistyczno-kulturalnych miejsc do sieciowania się, takich jak np. Spółdzielnia Ogniwo.
Mamy rozliczne festiwale kulturalne i inicjatywy społeczno-kulturowe miasta Krakowa, np. „Krakowianki” – projekt o kobietach Krakowa, którego celem jest prezentowanie sylwetek kobiet uczestniczących w rozwoju i życiu miasta; czy herstoryczne spacery po mieście. W zeszłym roku Kraków dołączył do Femicities Network, międzynarodowej sieci miast, które działają na rzecz równości płci i praw kobiet.
Marzę o tym, aby każda osoba, bez względu na zasoby materialne, miała szansę poszerzania wiedzy i doświadczania wspólnoty. Marzę, aby status materialny nie był warunkiem dostępu do równościowych treści i obcowania z antydyskryminacją w kulturze.
Zdaje się, że kulturalna scena Krakowa naprawdę ewoluuje, również dzięki działaniom zaangażowanych na rzecz edukacji antydyskryminacyjnej aktywistów i aktywistek. W czym więc dostrzegasz zagrożenie?
Większość tych inicjatyw i czynności kulturalnych dostępna jest dla ograniczonej grupy – osób, które mogą pozwolić sobie na zakup książki, biletu do teatru, czy oderwanie się od codziennych obowiązków, aby udać się do muzeum albo wziąć udział w festiwalu literackim. Ja marzę o tym, aby każda osoba, bez względu na swoje zasoby, miała szansę poszerzania wiedzy i doświadczania wspólnoty. Marzę, żeby status materialny przestał być warunkiem dostępu do równościowych treści i obcowania z antydyskryminacją w kulturze.
Co robić, by ta zmiana mogła zajść w społeczeństwie?
Myślę, że w kwestii dostępu do instytucji kultury najważniejsze jest rozpoczęcie dyskusji, prowadzenie rozmów i warsztatów dotyczących np. wykluczenia ze względu na ubóstwo, wiek czy miejsce zamieszkania. Osobom doświadczającym tych wykluczeń często bardzo trudno jest być częścią toczących się debat społecznych i zmian kulturowych. Choć warto dodać, że sprawę nieco ułatwia dziś Internet i możliwość zabrania głosu. Brak uwzględniania takich osób w projektach kulturalnych i partycypacji społecznej może skutkować nie tylko wykluczeniem, ale i ich radykalizacją, wynikającą z poczucia odrzucenia i niezrozumienia.
Bierzesz udział w naszym kursie z zakresu edukacji antydyskryminacyjnej. Każde spotkanie to nowa szansa pogłębienia wiedzy czy kompetencji w tym obszarze. Czy coś zmieniło się w Tobie, Twoim podejściu w trakcie kursu?
Zaczynałam kurs z dużym entuzjazmem i on nadal mi towarzyszy. Widzę jednak, że nabrał innego wymiaru, ponieważ pewne kwestie okazały się być bardziej złożone niż sądziłam. To jednak nie działa na mnie demotywująco, budzi raczej zaciekawienie. Im dalej w las, tym więcej drzew 😊
Staram się rozpakowywać otaczające nas kwestie społeczne, zadawać pytania i zastanawiać się nad przyczynami i źródłami dyskryminacji.
Wiemy, że masz doświadczenie w tworzeniu otwartych i przyjaznych przestrzeni – współtworzysz Feministyczny Klub Książki w Krakowie. Regularnie spotykacie się (głównie z osobami niemęskimi), aby omawiać przeczytane książki, ale też budować lokalną, bezpieczną, otwartą przestrzeń. Możesz opowiedzieć nam, jak to wszystko się zaczęło?
Pomysł na klub zrodził się z potrzeby dzielenia się, rozmowy o własnych przeżyciach, związanych z dobrą lekturą, z perspektywy osób socjalizowanych do roli kobiet. Czyli przede wszystkim – z potrzeby sieciowania się. Razem z koleżanką postanowiłyśmy stworzyć taką przestrzeń dla siebie i swoich znajomych, ale klub wciąż rozrasta się o nowe osoby.
Opowiedz nam więcej, w jaki sposób budujecie tę bezpieczną przestrzeń?
Bardzo zależy nam na tym, aby każda osoba czuła się w naszym towarzystwie komfortowo. Nowe osoby często, zanim zdecydują się na spotkanie, zadają pytania, takie jak „Czy muszę być zdeklarowaną feministką?”, „Czy muszę znać się na myśli feministycznej?”, „Czy muszę znać tę autorkę?”. Nam z kolei nie zależy na okazywaniu zdobytych dyplomów czy udowodnianiu doświadczenia aktywistycznego. Chcemy, aby osoby niemęskie (klub jest skierowany do osób, które mają doświadczenie socjalizacji do roli kobiety) mogły wspólnie budować przestrzeń, w której mogą dzielić się wrażeniami z przeczytanej lektury w kontekście własnych doświadczeń.
Nasze dyskusje zaczynają się od przedstawienia każdej z osób uczestniczących, w tym – zaznaczenia, w jaki sposób osoby życzą sobie, aby się do nich zwracano. Dajemy sobie przestrzeń na dzielenie się zarówno refleksjami związanymi z lekturą, jak i własnymi doświadczeniami. Mamy bardzo empatyczną, otwartą grupę. Na każdym spotkaniu demokratycznie wybieramy następną książkę, a potem razem z Anią, drugą mamą projektu, staramy się zadbać, żeby każda osoba miała do niej dostęp.
Dostajecie jakieś informacje zwrotne dotyczące tego, jak osoby się u Was czują?
Hm, nie wiem, czy nasze spotkania diametralnie zmieniły życie którejś z osób członkowskich, ale na pewno słyszałam głosy o tym, że niektóre z naszych dyskusji przyniosły osobom ulgę czy satysfakcję. Ulgę, bo dowiedziały się, że nie są same w swoich doświadczeniach, a satysfakcję z tego, że mogą o nich rozmawiać w bezpiecznym, otwartym gronie.
Ale na klubie książki się nie kończy, działasz także w przestrzeni zawodowej?
Na co dzień zajmuję się tłumaczeniami w międzynarodowej firmie, w której jestem też członkinią programu mentoringowego. Jak mentorka raz w miesiącu spotykam się z osobami (przeważnie męskimi), które są zainteresowane równouprawnieniem płci oraz dbaniem o bezprzemocową, bezpieczną komunikację w miejscu pracy.
Możesz opowiedzieć nam więcej o tym programie i Twojej roli? Czy uczestnicy zgłaszają się do Ciebie samodzielnie? Jakie jest ich nastawienie do poruszanych tematów?
Jest to program z zakresu równouprawnienia płci oraz zagadnień związanych z płcią kulturową. Na początku zostaliśmy losowo dobrani w pary z innymi osobami, które wyraziły chęć udziału. Nasza współpraca jest zatem oparta o dobrowolność, potrzebę poszerzania własnej wiedzy, dzielenia się doświadczeniami i wspólnego kreowania postaw równościowych. Spotykamy się raz w miesiącu wokół nowego tematu – na przykład historii ruchów feministycznych i potrzeby emancypacji, ról płciowych, przemocy wobec kobiet czy zjawiska tzw. „toksycznej męskości”. Moimi partnerami są osoby identyfikujące się jako cispłciowi, heteroseksualni mężczyźni – grupa, która w moim wyobrażeniu (przed rozpoczęciem współpracy) miała jawić się jako oporująca i mniej skora do zmian.
Włączające podejście do feministycznych dyskursów ułatwia kreowanie postaw sojuszniczych, które wielu mężczyzn chce w sobie pielęgnować.
Mówisz „przed rozpoczęciem współpracy”. Czy to oznacza, że teraz inaczej postrzegasz tę grupę?
Tak! Członkowie właśnie tej grupy, która jest tak często pomijana, wręcz wykluczana z głównego nurtu feminizmu, niejednokrotnie dali mi okazję do zrewidowania moich postaw wobec niej. Mieliśmy okazję dziękować sobie nawzajem za podzielenie się doświadczeniami i perspektywą. To pozwoliło na dopisanie kontekstu do człowieka – w całym jego bycie, nie tylko przynależności tożsamościowej czy przypisanej płci.
Jakiś element tych wspólnych rozmów wspominasz najmilej?
Jak dotąd, najbardziej owocnym tematem była podróż po różnych nurtach feministycznych i próba zrozumienia celów poszczególnych grup. Niełatwo jest nawigować w stale zmieniającym się języku i nomenklaturze, jednocześnie mając poczucie winy wobec osób postulujących zmianę. Włączające podejście do feministycznych dyskursów ułatwia kreowanie postaw sojuszniczych, które wielu mężczyzn chce w sobie pielęgnować. Wyznaję intersekcjonalizm. Najczęściej słyszę, że po godzinie rozmowy na dany temat okazuje się, że mamy takie same cele i marzenia związane z równością. Mimo tego, że nasze perspektywy się różnią, jako mentorka wnoszę swoją własną w przydatny dla innych sposób.
Na koniec dwa szybkie pytania: co jest dla Ciebie najważniejsze w edukacji antydyskryminacyjnej?
Dla mnie jako trenerki najważniejsze jest poczucie sprawczości, zwłaszcza w systemie i kraju, który mi ją uparcie odbiera. Uważam, że nasze społeczeństwo jest gotowe na zmiany, że jako wciąż odbudowująca się demokracja mamy potencjał na pielęgnowanie antydyskryminacyjnych postaw. Ostatni rok (inwazja Rosji na Ukrainę) udowodnił, że jesteśmy dynamiczni i potrafimy ze sobą współpracować, jeśli okoliczności nam na to pozwalają. Zależy mi na otwartym, bezprzemocowym kontakcie z drugą osobą, który stworzyłby warunki do takich właśnie zmian.
Część osób, które nas czytają, zapewne zastanawia się teraz, jak one same mogłyby zacząć działać dla edukacji antydyskryminacyjnej. Co Twoim zdaniem jest ważniejsze – motywacja, przekonanie o słuszności takich działań czy wiedza?
Dla mnie najbardziej liczą się chęci – wiedza przyjdzie z czasem.
W zasadzie wszędzie, gdzie działam – czy to w przeszłości, pracując jako nauczycielka we Francji, prowadząc zajęcia językowe online, czy na co dzień w pracy, czy w klubie książki, czy wreszcie w relacjach z bliskimi – staram się rozpakowywać otaczające nasz kwestie społeczne, zadawać pytania i zastanawiać się nad przyczynami i źródłami dyskryminacji.
Dziękujemy za podzielenie się Twoją historią.
Rozmawiała: Lidia Prokopowicz, Redakcja i korekta: Małgorzata Jonczy-Adamska
Poznaj kolejne inspirujące historie
Zainspiruj się do działania
A może weźmiesz udział w jednym z polecanych wydarzeń?
W ramach naszej akcji przygotowaliśmy dla Ciebie nie tylko historie, ale także darmowe publikacje i materiały!