fbpx Skip to content

Ewa Stoecker: Dla edukacji głos Rzecznik Praw Obywatelskich był najważniejszy.

 

Ewa Stoecker, członkini TEA:

Wśród wielu wydarzeń 2014 roku związanych z przeciwdziałaniem dyskryminacji, jedno było dla mnie wyjątkowo znaczące. Pewnie dlatego, że dotyczyło nie tylko tego, czym zajmuję się zawodowo, czyli budowaniem edukacji wolnej od dyskryminacji, ale było mi bliskie również osobiście – jako mamy 5-letniej dziewczynki, która chodzi do samorządowego przedszkola w Krakowie. Zawirowanie wokół „ideologii gender”, a potem atak na przygotowany przez Fundację Edukacji Przedszkolnej materiał edukacyjny pt. „Równościowe przedszkole”, autorstwa Anny Dzierzgowskiej, Joanny Piotrowskiej i Ewy Rutkowskiej, z początku budziły moje zdziwienie. Nie trwało to jednak  długo. Szybko uświadomiłam sobie, że nagonka na gender jest celowym działaniem mającym utrzymywać status quo.

„Genderowa burza” budziła mój coraz większy niepokój. I choć wciąż nieodgadnione pozostaje dla mnie, w jaki sposób edukacja równościowa, która z zasady ma służyć wolności i równości wszystkich ludzi, może zagrażać „tradycyjnym wartościom”, to niezmiernie ważny stał się dla mnie głos Rzecznika Praw Obywatelskich – prof. Ireny Lipowicz. W moim odczuciu po raz pierwszy tak konkretnie zostało zakomunikowane stanowisko władz państwowych dotyczące publicznej edukacji w równościowym kontekście.

Nie będę tutaj streszczać tego, co jest w piśmie (można przeczytać je tutaj – link), ale chcę zwrócić uwagę na to, że nigdy wcześniej nie spotkałam się z tak rzetelnym prawnym uzasadnieniem dla podejmowania w szkołach edukacji antydyskryminacyjnej. Krok po kroku w tekście dowiadujemy się o wymogach, jakie stawiają przed naszym państwem polskie i międzynarodowe zapisy prawa, wspierające edukację na rzecz równości i różnorodności. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Szczególnie fragment, w którym odwołując się do Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, mowa jest o tym, że „informacje lub wiedza objęte programem nauczania powinny być przekazywane w sposób obiektywny, krytyczny i pluralistyczny, Konwencja natomiast nie gwarantuje prawa do unikania konfrontacji z opiniami, które są w sprzeczności z opiniami danej osoby”.

Przed oczami przeleciało mi wtedy kilka – sytuacji m.in. to, że w jakiejś szkole zdjęto tablice z teoria Darwina, bo ówczesny Minister Edukacji Narodowej powiedział, że odtąd będziemy w polskiej szkole nauczać kreacjonizmu; donos Marzanny Pogorzelskiej na samą siebie za „promowanie homoseksualizmu” (to z tego samego okresu) czy właśnie niedawne tłumaczenie się nauczycielek wychowania przedszkolnego, że wcale nie uczą 4-latków masturbacji i nie wciskają zanoszących się płaczem chłopców na siłę w sukienki. Pomyślałam o tym, jak wiele wysiłku i energii zajmuje każdorazowo uzasadnianie dlaczego tak ważna jest w edukacji wrażliwość antydyskryminacyjna.  Jak często tłumaczyłam się z zarzutów, że „wszędzie widzę problem, którego nikt inny nie widzi”. Teraz poczułam, że to jednak nie moja paranoja, wyczulenie i przewrażliwienie. Tym samym językiem, a jednocześnie z osadzeniem w prawie, przemawiała Rzecznik Praw Obywatelskich RP. Może to naiwne, ale poczułam się naprawdę jak pełnoprawna obywatelka, działaczka III sektora i matka, po prostu dumna. I tak, wiem, że można to nazwać dziecinadą, ale w tej kwestii i w tym momencie było dla mnie niezmiernie ważne, że dostałam „z samej góry” sygnał, że „mam rację”. A zaraz po tych płytkich „yes, yes, yes”, które zaśpiewały mi w duszy pomyślałam o tym, że te słowa kierowane są nie tylko do mnie ale – być może przede wszystkim – do tych wszystkich nauczycielek i nauczycieli, którzy mimo tak niesprzyjającego klimatu dla działań równościowych, każdego dnia stawiają czoła wyzwaniom jakie niesie edukacja antydyskryminacyjna.

A czytając w liście słowa skierowane do Ministerstwa Edukacji Narodowej, aby również zakomunikowało swoje stanowisko w niniejszej sprawie, przypomniałam sobie jeszcze wywiad z Martą Rawłuszko (który można przeczytać tutaj – link) pod znamiennym tytułem „Nikt nie odwołał słów Giertycha” i pomyślałam o tym, że być może ten moment nadszedł właśnie teraz? Bo przecież nie o odwoływanie słów tu chodzi tylko o wspólne podejmowanie działań, które sprawią, że edukacja antydyskryminacyjna stanie się stałym elementem w systemie edukacji formalnej. I choć do zrobienia jest bardzo dużo, to oficjalne stanowisko MEN (można przeczytać je tutaj – link) było kolejnym krokiem na tej drodze.

 

Teksty w dziale "Opinie" powstają w ramach projektu "Edukacja antydyskryminacyjna – sprawdzam! wspieram!", realizowanego w ramach programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego z Funduszy EOG.

Edukacja antydyskryminacyjna jest dziś potrzebna w Polsce tak jak nigdy dotąd.

Skip to content